Przejdź do głównej zawartości

Mroczna strona turystyki

Wakacje w pełni, a co za tym idzie - sezon turystyczny trwa w najlepsze. Według badań przeprowadzonych przez Chińską Agencję Turystyczną, najpopularniejszym kierunkiem wakacyjnych podróży do Chin jest Wuhan. Na podstawie ostatnich tragicznych wydarzeń na świecie można by pomyśleć, że jest to totalny paradoks. W skali chińskich miast jest to dosyć niewielka metropolia, a więc mamy tutaj do czynienia z dark tourismem lub inaczej tanatoturystyką. Jest to jedna z dziedzin turystyki polegająca na odwiedzaniu miejsc śmierci, masowych ludobójstw czy tragedii. W Polsce najbardziej znanym kierunkiem dark turystycznym jest Auschwitz. W skali świata możemy wskazać Czarnobyl, pola śmierci w Kambodży, pozostałości po World Trade Center (tzw. ground zero) lub okolice Fukushimy. 

Rys. Wojciech Kucia

Można różnie oceniać wyjazd w takie miejsca. Wydaje się, że wszystko zależy od celu, który przyświeca podróży. Można pojechać do Auschwitz, aby poznać historię tego miejsca lub po to, żeby uzupełnić obraz, które znamy z opowieści kogoś, kto przeżył tę tragedię. Wiem jednak, iż nie wszyscy tam jadą w tym celu. 

W zwyczaju polskiej szkoły leży obowiązkowa wycieczka do Auschwitz. Również ja taką odbyłam pod koniec szkoły podstawowej. Nigdy nie zapomnę widoku rozpromienionej i uśmiechniętej dziewczyny (myślę, że ok. 25-letniej), która stała przed bramą obozu w kolorowej sukience w kwiaty i pozowała do zdjęć robionych przez jej znajomego. Przeraził mnie ten widok. Jak się później okazało, było to prawie niczym w porównaniu do grupy pijanych i roześmianych obcokrajowców spacerujących po obozie. Znana jest również historia trzech nastolatek, które zrobiły sobie zdjęcie “hailując” przed bramą obozu. Jak wiadomo sprawą zajęła się prokuratura, a zdjęcie zniknęło z instagrama. Na tych przykładach widać, iż nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jaki rodzaj turystów przyjedzie do obozu, ani jakie intencje będą im towarzyszyć.

Być może te silne emocje, które towarzyszyły mi przy tamtej okazji to efekt opowieści, zdjęć i filmów przekazywanych nam przez nauczyciela historii, którego ulubionym tematem była druga wojna światowa. Być może jednak problem leży gdzie indziej. Przyciąganie do Auschwitz turystów bez odpowiedniego zaplecza historycznego wynika również z pewnego rodzaju monopolu turystycznego, jaki jest zorganizowany wokół miejsca tragedii. Jeżeli przespacerujemy się krakowskimi ulicami, możemy zobaczyć w witrynie każdej miejscowej firmy wycieczkowej ofertę zwiedzenia obozu zagłady. Jak wiadomo, nie tylko w Polsce zarabia się ogromne pieniądze na wycieczkach do miejsc tragedii. Choćby Czarnobyl jest bardzo znaną atrakcją turystyczną w Europie. Po wyprodukowaniu serialu o tym wydarzeniu przez platformę HBO GO, ilość turystów która przyjechała w ciągu miesiąca do miasteczka, była większa niż w ciągu całego roku.

Rys. Wojciech Kucia

Polskie media również promują dark tourism. Wszystkie popularne programy podróżnicze, produkowane przez najbardziej znane polskie telewizje, w pewnym stopniu promują dark tourism oraz wyższość nas, bogatych europejczyków nad osobami z biedniejszych krajów Ameryki Południowej, Azji czy Afryki Subsahatryjskiej. Dwa lata temu miała miejsce afera wokół programu Ameryka Express emitowanego przez stację TVN. Uczestnicy byli oskarżani o molestowanie seksualne, ponieważ ich zadaniem w programie było pocałowanie przypadkowych kobiet na targu w Limie, stolicy Peru. Myślę, iż ta sytuacja pokazuje idealnie poziom merytoryczny takich programów. Te pseudopodróżnicze programy rozpowszechniają również model “przygody” jaką można przeżyć w tych krajach. I stąd wyrasta kolejna gałąź kontrowersyjnej turystyki - wolonturystyki. Gdy mała dziewczynka widzi w telewizji program ,,Nela Mała Reporterka”, gdzie bohaterka tuli tygrysa, marzeniem oglądającej staje się to samo. Nikt nie dba o to , że jest to maltretowany tygrys, żyjący w nienaturalnych warunkach i pod wpływem narkozy. To przypomina mi aferę Tiger Temple w Tajlandii gdzie pod przykrywką opiekuńczych mnichów zajmujących się dzikimi zwierzętami odbywał się nielegalny handel zwierzętami.

Wolonturystyka czyli krótkoterminowy wyjazd nastawiony na wypoczynek i pomaganie, jest na tyle specyficzna, że wiąże się z bardzo dobrymi i szczytnymi intencjami, lecz zupełnie nieszczerymi i odwrotnymi ukrytymi skutkami. Chęć przygody i pomocy biedniejszym jest bardzo popularna wśród osób decydujących się na tzw. gap year, czyli rok przerwy między maturą a studiami. Jest bardzo wiele organizacji na rynku turystycznym oferujących wolontariaty w sierocińcach w Azji, pomoc przy budowie szkoły, bycie nauczycielem w szkołach w krajach trzeciego świata lub azjatyckich oraz praca w lokalnych szpitalach jako pielęgniarz/pielęgniarka. To wszystko również stanowi element ogromnego monopolu turystycznego. 

Wolonturystyka różni się od zagranicznego wolontariatu tym, że klient ma możliwość wyboru organizacji, programu i czasu trwania wyjazdu. Dodatkowym atutem dla potencjalnego klienta jest brak wymaganych jakichkolwiek kwalifikacji. I to właśnie pokazuje, iż nasza pomoc wcale może nie być konieczna. Jeżeli ktoś chce pomagać np. w szpitalu i nie ma żadnych kwalifikacji to jest to dosyć podejrzane, że mu na to pozwalają.  Skoro w Polsce nikt nie pozwoliłby nam wykonywać takiej pracy bez kwalifikacji to dlaczego tam mają udzielić zgody. Odpowiedzią są pieniądze. Jeżeli ktoś nie ma żadnych kompetencji do wykonywania danego zawodu to dlaczego ktoś pozwala mu go wykonywać. Często w grę wchodzi ludzkie życie a szpital pozwala sobie na “zatrudnianie” (przecież nikt im nie płaci) niewykwalifikowanych osób. Jeżeli ktoś próbowałby to obronić brakiem rąk do pracy to byłoby to niemożliwe. Ten rodzaj wolonturystyki jest popularny w Indiach, a jak wiadomo panuje tam gigantyczne bezrobocie, więc jak mogłoby brakować rąk do pracy. 

Rys. Wojciech Kucia

Kolejnym przykładem jest, jakże popularna, pomoc w sierocińcach. Są tu jednak dwa problemy. Pierwszy - brak kwalifikacji do sprawowania opieki na dziećmi, drugi - prawdziwy status dzieci, które się tam znajdują. Od kilku lat ciągle wzrasta liczba przytułków lecz nie wzrasta liczba sierot. Przykładowo w Nepalu około 80% dzieci, które znajdują się w sierocińcach wcale nie jest sierotami lecz po prostu zostały tam sprzedane. Według raportu UNICEF w Kambodży liczba sierocińców z 153 skoczyła do 269, mimo iż oficjalna liczba sierot wcale się nie zwiększyła. Jest to sposób wykorzystania biedy. Biedne rodziny wielodzietne sprzedają swoje dzieci i np. cyklicznie dostają pieniądze za pobyt swojego dziecka w takim ośrodku. Jest to bardzo brutalne, lecz jest napędzane przez zachodnich turystów, którzy przyjeżdżają z zupełnie innym zamiarem - pomocą. Często nie są jednak świadomi, jak często wolonturystyka jest bardzo nieczystym biznesem, na którym zarabiają zazwyczaj zachodnie agencje lub lokalne grupy przestępcze, a więc nasze pieniądze, które zainwestujemy w ten wyjazd nie zostają nawet na miejscu.

“Podróże kształcą” to chyba jeden z najpopularniejszych turystycznych sloganów. Z pewnością wszyscy turyści oczekują, że okaże się on truizmem. I prawdą jest, że każda podróż, również ta “dark” lub “wolon”, może nas wiele nauczyć, ale będzie to możliwe tylko wtedy, kiedy dobrze przygotujemy się do takiej formy zwiedzania świata. Obóz koncentracyjny to nie Legoland, a uczenie dzieci to nie zabawa w szkołę i o tym każdy turysta powinien wiedzieć i zgodnie z tym hasłem postępować.

Maria Bajorek
Stowarzyszenie Demokracja w Praktyce

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Panie Areczku, pan jest za młody na umowę..."

Młode osoby są szczególnie narażone na oszustwa ze strony pracodawców. Co jest tego przyczyn ą , dlaczego młodzi na tym tracą i jak się przed tym przestrzec? W liceum, technikum czy szkole branżowej osoby uczące się, często podejmują pracę nie tylko w wakacje, ale także w roku szkolnym. Młodzi i niedoświadczeni pracownicy stanowią łakomy kąsek dla wszelkiej maści oszustów. Przedstawmy pokrótce kilku z nich. Fot. Facebook/Panie Areczku - memy o pracy Na rekrutera Załóżmy, że dana osoba szuka pracy w internecie na różnych portalach. Przeglądając setki ofert, trafia nagle na tę idealną. Dogodne warunki, wspaniała płaca i tylko kilka dokumentów –  niewiele kroków do spełnienia. S ytuacja komplikuje się w momencie wysłania swoje go CV na podany adres mailowy. Wtedy, po krótkim czasie przychodzi wiadomość od nie byle kogo nadawcą jest międzynarodowa firm a, która chce nas zatrudnić . Z radością wypełniamy zgłoszenie. Ale zaraz. Przecież w tamtej wiadomości nie było nawet loga firmy

Sąd sądem...

„Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie” powiedziała Leonia Pawlak do swojego syna jadącego na rozprawę sądową równocześnie podając mu granat. Ta scena z kultowego filmu „Sami swoi” nie straciła nic ze swej aktualności. Oczywiście w rozumieniu samego podejścia do kwestii prawa i poczucia sprawiedliwości (bo zapasy drugowojennych granatów stety/niestety szybko się skończyły; ewentualnie czekają na jakiś napad mafii jak w Wilkowyjach). Świadczy o tym współczesne powiedzonko „zasady są po to, aby je łamać”. Już na pierwszy rzut oka widać, że świadomość i kultura prawna w naszym społeczeństwie nie jest powalająca. I choć mamy na to, moim zdaniem, przekonujące wytłumaczenie, którym jest doświadczanie przez dwieście lat (jak nie zabory, to dwa totalitaryzmy i dwa autorytaryzmy) prawa, które w głównej mierze tworzone było przeciw ludziom, to jednak pasowałoby coś z tą świadomością i kulturą prawną Polaków zrobić. Fot. Kadr z filmu "Sami swoi" (1967), reż. Sylwester C

Dziennikarstwo obywatelskie - czy uratuje polskie media? [PODCAST zdezINFORMOWANI]

O dziennikarstwie obywatelskim w praktyce razem z zespołem zdezINFORMOWANI miał okazję porozmawiać członek naszego Stowarzyszenia Łukasz Trzaska. W wywiadzie możecie znaleźć odpowiedzi na pytanie czym tak właściwie jest taki rodzaj dziennikarstwa, kto może się nim zajmować i czy może ono zapobiegać dezinformacji. Dziękujemy za rozmowę i zapraszamy do wysłuchania podcastu (na YT lub w serwisie Spotify ). A jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na temat m.in. medialnych manipulacji, fact-checkingu oraz szukania wiarygodnych źródeł informacji serdecznie zachęcamy do sprawdzenia strony https://zdezinformowani.com/ , a także do śledzenia zdezINFORMOWANYCH w mediach społecznościowych . Rys. zdezINFORMOWANI Łukasz Trzaska Stowarzyszenie Demokracja w Praktyce