Cenzura prewencyjna i zagłada Internetu – krzyczą jedni. Ochrona interesu twórców i dostosowanie sieci do nowych czasów – wołają drudzy. Jak to ocenić? Czy to w ogóle możliwe? Pora w końcu wyciągnąć akta z szafy i dowiedzieć się o co właściwie w tym wszystkim chodzi. Śledztwo to jednak trudne, bo oparte jedynie na nikłych poszlakach i wróżeniu z fusów. Jeśli mamy jednak na sali odważnych, zapraszam na ławę przysięgłych. Oskarżona ACTA 2 zajęła już właśnie swoje miejsce. Fot. Marcin Gadomski Na początek jednak garść niezbitych faktów. Do wysłuchania obu stron przejdziemy później. Bo skąd na przykład w ogóle taka nazwa - ACTA 2? Skoro to już wersja druga to kiedyś musiała być przecież i pierwsza. I była. W 2012 roku Unia Europejska próbowała przeforsować wprowadzenie w życie porozumienia ACTA – (Anti-Counterfeiting Trade Agreement), czyli umowy handlowej dotyczącej zwalczania obrotu towarami podrabianymi. Wtedy się nie udało. Temat wywołał ogromne kontrowersje. Nowe przepisy spot
Winston Churchill mawiał, że to najgorszy ustrój, tyle że lepszego nikt jeszcze dotąd nie wymyślił. Demokracja. Niebrzydka to rzecz, ale czy ma jakieś praktyczne zastosowanie? Właśnie o tym tutaj. Przyziemnie i z dystansem. Po prostu o "Demokracji w Praktyce". A kto przeczyta ten trąba.