Przejdź do głównej zawartości

Komu przeszkadza warszawski obwarzanek?

Czy wiecie co wspólnego mają ze sobą kiełbasa lisiecka, oscypek, rogal świętomarciński, obwarzanek i szampan. Wszystkie z tych rzeczy oczywiście są jadalne (choć może niekoniecznie w tym połączeniu). Ale poza tym – każdy z tych rarytasów jest pod wyjątkową, hiper-ultra-specjalną ochroną. Ochroną która sprawia, że obwarzanek który kupiliście ostatnio od pani przy rynku - faktycznie jest obwarzankiem. A nie jakimś tam na przykład preclem. Wszystko to dzięki chronionym oznaczeniom geograficznym.

Rys. Wojciech Kucia

Na pewno nie raz w sklepie na opakowaniach z żywnością mogliście dostrzec charakterystyczne żółto-niebieskie ząbkowane kółko z symbolem pola uprawnego w środku. Ten przypominający order znaczek to europejski znak jakości symbolizujący chronione oznaczenie geograficzne. Jest on przyznawany specyficznym produktom regionalnym wytwarzanym wyłącznie na określonym obszarze. Chociaż w gwoli ścisłości „chronione oznaczenie geograficzne” to tak naprawę tylko jeden z trzech podtypów chronionych produktów rolnych jakie można spotkać na terenie Unii Europejskiej. Oprócz niego wyróżniamy jeszcze tzw. „chronioną nazwę pochodzenia” (oznaczaną na żółto-czerwono) i „gwarantowaną tradycyjną specjalność” (żółto-niebieski symbol). Różnica między nimi jest taka, że w przypadku „chronionej nazwy pochodzenia” cały proces wytwarzania produktu powinien się odbywać w miejscu wynikającym z jego nazwy. Natomiast „chronione oznaczenie geograficzne” wymaga jedynie by w określonym miejscu przebiegała jedynie przynajmniej jedna z faz produkcji. Czyli należący do kategorii „chroniona nazwa pochodzenia” oscypek musi być wytwarzany od początku do końca na Podhalu z miejscowych składników i pozyskanego tu mleka. A już taki obwarzanek, który spełnia standardy „tylko” „chronionego oznaczenia geograficznego” może być na przykład zrobiony z mąki, która nie pochodzi z Krakowa. Wystarczy, że sam jego wypiek będzie miał miejsce w grodzie Kraka, a obwarzanek już swoje warunki ochronne spełni. Ostatnia kategoria, czyli „gwarantowana tradycyjna specjalność” to standard „najsłabszy”. Tyczy się on produktów wytwarzanych w sposób tradycyjny, ale nie powiązanych z konkretnym regionem. Ten typ ochrony produktów nie zastrzega też ich nazwy. Działa on więc inaczej niż dwie poprzednie kategorie, które z chronionych produktów tworzą coś na kształt… marki. 

Rys. Wojciech Kucia

Bo w sumie oznaczenia geograficzne to taka trochę ochrona własności intelektualnej i prawo patentowe w jednym, tyle że w tym przypadku przedmiotem ochrony nie jest utwór muzyczny ani wynalazek, a produkt o szczególnym pochodzeniu geograficznym, szczególnych właściwościach, lub też cieszący się renomą, której źródłem jest jego pochodzenie. Jakość towaru jest tu ściśle związana z miejscem pochodzenia i tylko taki produkt może być określany chronioną nazwą. W praktyce, w myśl tych zasad prawdziwy „szampan” (czy też poprawnie z francuskiego „Champagne”) może pochodzić więc wyłącznie z francuskiej Szampanii i tylko wtedy ma się on prawo tak nazywać. To samo tyczy się oscypków i wszelkich innych (na ten moment) 1349 produktów żywnościowych i 2090 wyrobów alkoholowych spod znaku oznaczeń geograficznych. Tyle obecnie ma w swoim spisie Komisja Europejska, która decyduje o tym, jakie produkty wejdą do chwalebnego grona strzeżonych. A co w ogóle taka ochrona daje? Zarejestrowane w unijnym rejestrze nazwy są zabezpieczone przed nadużyciami, podróbkami i powoływaniem się na nie. Pamiętajmy jednak, że chroniona jest tutaj tylko i wyłącznie NAZWA. Nie jest to więc tak, że nie mamy prawa upichcić sobie w Warszawie własnego obwarzanka według jakiejś tradycyjnej babcinej receptury, bo zaraz wparuje nam do mieszkania banda wściekłych krakowskich piekarzy, z nakazem wypłaty odszkodowania. Mamy prawo. Co więcej. Mamy nawet prawo nasz wypiek sprzedawać. Tyle, że pod jakąkolwiek inną nazwą niż obwarzanek. Może być na przykład precel. Ale i to pod warunkiem, że nie dodamy do niego żadnego wyrażenia pokroju: „taki jak produkowane w Krakowie”, „imitacja obwarzanka”, „w stylu obwarzanka”, albo „przy użyciu metody używanej do produkcji obwarzanków”. Jakakolwiek aluzja nawiązująca do nazwy, lub chronionego miejsca pochodzenia obwarzanka będzie już tutaj złamaniem przepisów. Wszystko to po to, by ograniczyć - brzydko mówiąc – żerowanie na renomie uznanego produktu.

Rys. Wojciech Kucia

Oczywiście taka ochrona ma miejsce przede wszystkim wtedy, kiedy produkty ”podróbki” są jakkolwiek porównywalne do zarejestrowanych produktów chronionych. Na chłopski rozum, żeby było do czego się przyczepić nasz wypieczony „prawie-obwarzanek” musi przynajmniej przypominać pierścieniowate ciasto z sezamem, lub makiem. Ale ochrona nazwy obowiązuje również w sytuacjach mniej oczywistych. Na przykład kiedy o chęci podrobienia produktu co prawda nie ma mowy, ale wykorzystanie jego nazwy narusza prestiż nazwy chronionej. Pewien francuski producent wody mineralnej został na przykład ukarany za używanie w reklamie swoich towarów sloganu „szampan wśród wód mineralnych”. Sąd uznał wówczas, że jest to szkodliwe dla renomy chronionego oznaczenia geograficznego nazwy „szampan” oraz może przynosić nienależna i nieuczciwą korzyść przedsiębiorcy. Podobnie szwedzka firma produkująca jogurty dostała zakaz reklamowania ich jako „serków o smaku szampana”. Faktycznie jakieś to takie niesmaczne. Aż dziw, że nasze swojskie Delicje Szampańskie jakoś się jeszcze uchowały w marketach. Ale może one po prostu Francuzom smakują.

Łukasz Trzaska
Stowarzyszenie Demokracja w Praktyce

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Panie Areczku, pan jest za młody na umowę..."

Młode osoby są szczególnie narażone na oszustwa ze strony pracodawców. Co jest tego przyczyn ą , dlaczego młodzi na tym tracą i jak się przed tym przestrzec? W liceum, technikum czy szkole branżowej osoby uczące się, często podejmują pracę nie tylko w wakacje, ale także w roku szkolnym. Młodzi i niedoświadczeni pracownicy stanowią łakomy kąsek dla wszelkiej maści oszustów. Przedstawmy pokrótce kilku z nich. Fot. Facebook/Panie Areczku - memy o pracy Na rekrutera Załóżmy, że dana osoba szuka pracy w internecie na różnych portalach. Przeglądając setki ofert, trafia nagle na tę idealną. Dogodne warunki, wspaniała płaca i tylko kilka dokumentów –  niewiele kroków do spełnienia. S ytuacja komplikuje się w momencie wysłania swoje go CV na podany adres mailowy. Wtedy, po krótkim czasie przychodzi wiadomość od nie byle kogo nadawcą jest międzynarodowa firm a, która chce nas zatrudnić . Z radością wypełniamy zgłoszenie. Ale zaraz. Przecież w tamtej wiadomości nie było nawet loga firmy

Sąd sądem...

„Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie” powiedziała Leonia Pawlak do swojego syna jadącego na rozprawę sądową równocześnie podając mu granat. Ta scena z kultowego filmu „Sami swoi” nie straciła nic ze swej aktualności. Oczywiście w rozumieniu samego podejścia do kwestii prawa i poczucia sprawiedliwości (bo zapasy drugowojennych granatów stety/niestety szybko się skończyły; ewentualnie czekają na jakiś napad mafii jak w Wilkowyjach). Świadczy o tym współczesne powiedzonko „zasady są po to, aby je łamać”. Już na pierwszy rzut oka widać, że świadomość i kultura prawna w naszym społeczeństwie nie jest powalająca. I choć mamy na to, moim zdaniem, przekonujące wytłumaczenie, którym jest doświadczanie przez dwieście lat (jak nie zabory, to dwa totalitaryzmy i dwa autorytaryzmy) prawa, które w głównej mierze tworzone było przeciw ludziom, to jednak pasowałoby coś z tą świadomością i kulturą prawną Polaków zrobić. Fot. Kadr z filmu "Sami swoi" (1967), reż. Sylwester C

Dziennikarstwo obywatelskie - czy uratuje polskie media? [PODCAST zdezINFORMOWANI]

O dziennikarstwie obywatelskim w praktyce razem z zespołem zdezINFORMOWANI miał okazję porozmawiać członek naszego Stowarzyszenia Łukasz Trzaska. W wywiadzie możecie znaleźć odpowiedzi na pytanie czym tak właściwie jest taki rodzaj dziennikarstwa, kto może się nim zajmować i czy może ono zapobiegać dezinformacji. Dziękujemy za rozmowę i zapraszamy do wysłuchania podcastu (na YT lub w serwisie Spotify ). A jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na temat m.in. medialnych manipulacji, fact-checkingu oraz szukania wiarygodnych źródeł informacji serdecznie zachęcamy do sprawdzenia strony https://zdezinformowani.com/ , a także do śledzenia zdezINFORMOWANYCH w mediach społecznościowych . Rys. zdezINFORMOWANI Łukasz Trzaska Stowarzyszenie Demokracja w Praktyce