Przejdź do głównej zawartości

Repoldonizacja mediów

 Poldon – żartobliwe określenie pojazdu Polonez, ostatniego masowo produkowanego polskiego samochodu osobowego.

Co za paskudztwo... FSO Polonez, zbudowany przez komunistów z blachy tak cienkiej, że mogłaby zastąpić firankę.

 ~ Jeremy Clarkson o Polonezie

Każde szanujące się państwo pilnuje tego, by media były w rekach obywateli tego państwa, mówi ostatnio pan Kaczyński w Radiu Maryja, czym wywołuje popłoch wśród liberalnej części społeczeństwa. Ci wszyscy, którzy twierdzą, że nie ma to znaczenia, kapitał nie ma narodowości, cynicznie kłamią – dodaje. Temat repolonizacji środków masowego przekazu wałkowany jest więc przez obóz rządzący już piąty rok, wciąż zaś nie ma narzędzi (a może i rzeczywistej woli), by pozbyć się natarczywych, zagranicznych inwestorów z rynku mediów. Żelazny elektorat jednak zaciera ręce, opozycja natomiast puka się w czoło, przepowiadając najczarniejsze możliwe scenariusze. Są też tacy, którzy ze stoickim spokojem zwyczajnie zapytują: czy to w ogóle możliwe?

Fot. Auto Vercity

Oczami wyobraźni idzie sięgnąć daleko, wieszcząc koniec pluralizmu w przestrzeni publicznej, prognozując upadek demokracji i resowietyzację Polski. Idzie sobie wyobrazić braci Karnowskich, szusujących na nartach pomiędzy redakcjami w poszukiwaniu wrogów władzy, jak również utworzenie ministerstwa propagandy informacji, odpowiedzialnego za jedyny właściwy przekaz radiowo-telewizyjny. Jak pisze pan Rzeczkowski na łamach Polityki: Nikt chyba nie ma wątpliwości, jakie będą media i ich przekaz po przejęciu przez podmioty podporządkowane PiS. No chyba, że chcemy wcielić w życie hasło „Gazeta Polska” w każdej gminie. Redaktor Kralka (bezprawnik.pl) posuwa się dalej, niejako strasząc masową nacjonalizacją sektora prywatnego: jeśli więc rząd z przyklaśnięciem tłumów zrepolonizuje media, to skąd mieć pewność, że w dalszej kolejności nie znacjonalizuje na przykład sklepów spożywczych [...]? To polityczne science-fiction jednakże, serwowane przez najzagorzalszych przeciwników partii rządzącej, nie ma żadnych podstaw, by mogło się ziścić.

Fot. Jacek Dominski/REPORTER

Kapitał obcy w mediach winien być należycie kontrolowany, bowiem te, jako IV władza, znacząco wpływają na krajobraz polityczno-społeczny w każdym kraju. I tak, istnieje możliwość, by podmiot zagraniczny podejmował działania niezgodne z interesem kraju, w którym działa. O tym, jak ważny to sektor, z pewnością wie dwóch najważniejszych graczy Unii Europejskiej ze stolicami w Paryżu oraz Berlinie. Na ten przykład, we Francji zagraniczny inwestor nie może posiadać więcej, aniżeli 20% udziałów w spółce nadającej sygnał radiowy lub telewizyjny. W Niemczech natomiast państwo może bezpośrednio wpływać na transakcję, jeżeli zagraniczny podmiot dąży do wykupienia ponad 10% udziałów niemieckiego przedsiębiorstwa. W obu wymienionych krajach sprzedaż takiej grupy TVN podmiotowi amerykańskiemu nie byłaby w ogóle możliwa (ponad 50% akcji), w polskich realiach zaś przeszła bez echa. Inny, ciekawy przykład ochrony mediów dają Czesi oraz Węgrzy. W pierwszym przypadku najważniejsza prasa opiniotwórcza została wykupiona przez najzamożniejszych obywateli – pochłonięto między innymi znaczne udziały koncernu Ringier Axel Springer, tak wpływowego nad Wisłą. Model Węgier jest bardziej skrajny, ale również polega na wykupieniu tytułów medialnych (nie tylko prasy) przez oligarchów, nie zaś na odgórnym ustawodawstwie.

Fot. Radek Pietruszka/PAP

Czy repolonizacja obszaru mediów na gruncie III RP może mieć miejsce? To nie ulega wątpliwości. Wydaje się jednak, że obóz rządzący nie ma wystarczającego mandatu społecznego, by tego dokonać. Ponadto, uderzyłby w najważniejszego sojusznika, jakim są Stany Zjednoczone. O tym, jak krytyka amerykańskiego TVNu przez rządzących złości panią ambasador Mosbacher, przekonała się chociażby europosłanka Mazurek. Wątpliwe też, by w czasie kryzysu ekonomicznego wywołanego przez pandemię Prawo i Sprawiedliwość szło na zwarcie z instytucjami unijnymi. Jedyną logiczną – i zapewne wykonalną – byłaby operacja przejęcia dzienników lokalnych, w znacznej mierze skoncentrowanych w rękach niemieckich. Opcja ta polegałaby na dekoncentracji kapitału, a nie repolonizacji. W innym przypadku ciężko przypuszczać, by – wzorem węgierskich bogaczy – Zygmunt Solorz wykupił akcje zagranicznych tytułów w celu przekazania wsparcia władzy.

Fot. Shutterstock

A czemu akurat w tytule repoldonizacja? Bo, jak przewidują niektórzy komentatorzy, gdyby władza była zdolna do wykupienia wszystkich mediów poprzez swoje spółki, trafiłyby one do jednej, potężnej grupy medialnej pod politycznym patronatem. A jak wtedy wyglądałaby taka grupa? Jak stary, dobry, swojski Polonez – o sporych gabarytach, wątpliwej trwałości i urodzie. Prosta i brzydka, a w dobie internetu po prostu śmieszna i nietrwała, chybocząca w posagach. Nikt dziś w Polsce nie posunie się jednak do zawłaszczenia prywatnych mediów; do masowej repolonizacji, a tym bardziej repoldonizacji

Mateusz Wojtowicz
Stowarzyszenie Demokracja w Praktyce

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Panie Areczku, pan jest za młody na umowę..."

Młode osoby są szczególnie narażone na oszustwa ze strony pracodawców. Co jest tego przyczyn ą , dlaczego młodzi na tym tracą i jak się przed tym przestrzec? W liceum, technikum czy szkole branżowej osoby uczące się, często podejmują pracę nie tylko w wakacje, ale także w roku szkolnym. Młodzi i niedoświadczeni pracownicy stanowią łakomy kąsek dla wszelkiej maści oszustów. Przedstawmy pokrótce kilku z nich. Fot. Facebook/Panie Areczku - memy o pracy Na rekrutera Załóżmy, że dana osoba szuka pracy w internecie na różnych portalach. Przeglądając setki ofert, trafia nagle na tę idealną. Dogodne warunki, wspaniała płaca i tylko kilka dokumentów –  niewiele kroków do spełnienia. S ytuacja komplikuje się w momencie wysłania swoje go CV na podany adres mailowy. Wtedy, po krótkim czasie przychodzi wiadomość od nie byle kogo nadawcą jest międzynarodowa firm a, która chce nas zatrudnić . Z radością wypełniamy zgłoszenie. Ale zaraz. Przecież w tamtej wiadomości nie było nawet loga firmy

Sąd sądem...

„Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie” powiedziała Leonia Pawlak do swojego syna jadącego na rozprawę sądową równocześnie podając mu granat. Ta scena z kultowego filmu „Sami swoi” nie straciła nic ze swej aktualności. Oczywiście w rozumieniu samego podejścia do kwestii prawa i poczucia sprawiedliwości (bo zapasy drugowojennych granatów stety/niestety szybko się skończyły; ewentualnie czekają na jakiś napad mafii jak w Wilkowyjach). Świadczy o tym współczesne powiedzonko „zasady są po to, aby je łamać”. Już na pierwszy rzut oka widać, że świadomość i kultura prawna w naszym społeczeństwie nie jest powalająca. I choć mamy na to, moim zdaniem, przekonujące wytłumaczenie, którym jest doświadczanie przez dwieście lat (jak nie zabory, to dwa totalitaryzmy i dwa autorytaryzmy) prawa, które w głównej mierze tworzone było przeciw ludziom, to jednak pasowałoby coś z tą świadomością i kulturą prawną Polaków zrobić. Fot. Kadr z filmu "Sami swoi" (1967), reż. Sylwester C

Dziennikarstwo obywatelskie - czy uratuje polskie media? [PODCAST zdezINFORMOWANI]

O dziennikarstwie obywatelskim w praktyce razem z zespołem zdezINFORMOWANI miał okazję porozmawiać członek naszego Stowarzyszenia Łukasz Trzaska. W wywiadzie możecie znaleźć odpowiedzi na pytanie czym tak właściwie jest taki rodzaj dziennikarstwa, kto może się nim zajmować i czy może ono zapobiegać dezinformacji. Dziękujemy za rozmowę i zapraszamy do wysłuchania podcastu (na YT lub w serwisie Spotify ). A jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na temat m.in. medialnych manipulacji, fact-checkingu oraz szukania wiarygodnych źródeł informacji serdecznie zachęcamy do sprawdzenia strony https://zdezinformowani.com/ , a także do śledzenia zdezINFORMOWANYCH w mediach społecznościowych . Rys. zdezINFORMOWANI Łukasz Trzaska Stowarzyszenie Demokracja w Praktyce