Przejdź do głównej zawartości

Postulaty demokratyzacji życia publicznego w kampanii prezydenckiej 2020

Demokratyzacją życia publicznego możemy nazwać wszystkie działania mające zwiększyć wpływ obywateli na otaczającą ich rzeczywistość. Choć słowo „demokracja” kojarzy się głównie z wyborami, nie jest to jedyny sposób determinowania przez nas realiów państwa i społeczeństwa. Służy temu również tworzenie różnego rodzaju przedstawicielstw, platform zrzeszających ludzi działających we wspólnym, społecznym celu, ułatwienie dostępu do urzędów i to zarówno w charakterze petentów, jak i zaplecza kadrowego. W wyborach w 2015 roku głównym bojownikiem o demokrację stał się Kukiz, na którego sztandarze widniały Jednomandatowe Okręgi Wyborcze. Czas nie obszedł się łagodnie z formacją rockmana, jednak pomimo to postulaty przetrwały pod egidą czterolistnej koniczynki.  Wbrew krytyce, z jaką w różnych środowiskach spotkał się ten alians, nie był on wcale taki egzotyczny. JOW-y idealnie współgrają z samorządnością ludowców, tworząc kompleksową ofertę demokratyzacji państwa i społeczeństwa.

Rys. Wojciech Kucia

Nikogo zatem nie powinno dziwić, że najwięcej postulatów tego rodzaju możemy znaleźć w programie Władysława Kosiniaka-Kamysza. Są w nim oczywiście słynne JOW-y, choć pragmatyczni ludowcy wcisnęli je w ramy ordynacji proporcjonalno-większościowej, starając się tym samym połączyć reprezentatywność i stabilność dotychczasowego systemu z jego odpartyjnieniem i wzmocnieniem więzi posła z wyborcą. Zastanawiające jest jednak to, że ten postulat u ludowców idzie w parze z uczynieniem Senatu „izbą samorządową”, która z oczywistych względów nie będzie już wybierana tak jak obecnie, tj.  w wyborach powszechnych i większościowych. Czyli wprowadzając do Sejmu system większościowy, w założeniu pomysłodawców bardziej demokratyczny, jednocześnie wyprowadza się go z drugiej izby. Doskonale to ilustruje (dla mnie niezrozumiałe) przemilczenie w dyskusji o JOW-ach istnienia Senatu, którego członkowie są przecież wybierani w takich okręgach. 

Z wyborami, a konkretniej zwiększeniem ich liczby, związane są też kolejne punkty programu tego kandydata. Postuluje on powszechne wybory Prokuratora Generalnego, Rzecznika Praw Obywatelskich oraz członków Krajowej Rady Sądownictwa. Chociaż zamianie takiej nie sposób odebrać miana demokratyzacji, to nad jej sensem można już dyskutować. Czy wybory powszechne fatycznie są kluczem do niezależności od polityków? Moim zdaniem wręcz przeciwnie, jak bowiem zrobić ogólnopolską kampanię bez zaplecza politycznego? Do tego wybory powszechne z reguły nie służą wyborowi osób, od których wymagane są wysokie kwalifikacje, w tym przypadku prawnicze. Temat pełnych rozmachu pomysłów, ale wymagających zmiany konstytucji, postulatów tego kandydata kończy pomysł organizowania raz w roku dnia referendalnego, podczas którego obywatele mogliby wypowiedzieć się w najważniejszych kwestiach. Oprócz oczywiście demokratycznego charakteru tego pomysłu na pochwałę zasługuje również jego racjonalizm. Dzięki zblokowaniu w jednym dniu wszystkich ważnych spraw zapewni się wysoką frekwencję. Dla każdego (może prawie każdego) obywatela znajdzie się chociaż jeden istotny problem, który zmobilizuje go do udziału w tym „święcie demokracji”. Pozwoli to również na minimalizację kosztów, a są to przecież milionowe kwoty. Z postulatami wymienionym w tym i powyższym akapicie idealnie koresponduje e-voting, który również znajduje się w programie tego kandydata. Jest to pomysł bardzo trafiony, potrzebny, a w sytuacji postulowanego namnożenia aktów głosowania- wręcz niezbędny. Dzięki głosowaniu elektronicznemu, poza lokalem wyborczym, zmniejszą się koszty generowane przez tradycyjne głosowanie oraz ułatwi oddanie głosu. Przyczyni się to z kolei do zwiększenia frekwencji, nawet w sytuacji, gdy obywateli już nie będzie determinował okazjonalny charakter głosowania, tj. w momencie zwiększenia liczby głosowań tak, że wypadałaby przynajmniej raz w roku. 

Rys. Wojciech Kucia

Jednak nie JOW-y czy referenda stanowią o prodemokratycznym charakterze tej kandydatury. Władysław Kosiniak-Kamysz nie ograniczył się bowiem tylko do tych chwytliwych kukizowych postulatów. W jego programie znajdziemy również mniejsze projekty, które prawdopodobnie nie spotykają się z szerszym zainteresowaniem wyborców, ale dobitnie pokazują, że ludowcy połknęli bakcyla demokratyzacji. Nadali jej jednak typowy dla siebie brak radykalizmu. Nie należy tego poczytywać za błąd, ponieważ te pozostałe postulaty prędzej staną się rzeczywistością niż powszechne wybory KRS-u czy mieszana ordynacja wyborcza. Stanie się tak z prostej przyczyny - nie będą potrzebowały większości konstytucyjnej, a ich niekontrowersyjność zapewni im powszechne poparcie. Kandydat spod znaku koniczynki postuluje powołanie Powszechnego Samorządu Gospodarczego, który byłby właśnie taką, wspomnianą na początku, platformą zrzeszającą ludzi działających we wspólnym, społecznym celu jakim jest rozwój gospodarczy kraju. Ogólnopolska Rada Seniorów, Rada Dialogu Społecznego, Rada Dialogu Obywatelskiego oraz Ministrowie w Kancelarii Prezydenta ze wszystkich partii parlamentarnych to z kolei przykłady tworzenia przedstawicielstw ułatwiających wszystkim obywatelom docieranie ze swoimi problemami oraz inicjatywami do najwyższych szczebli władzy. Kosiniak-Kamysz nie byłby ludowcem, gdyby nie zwrócił uwagi na samorządność, szczególnie tą w wiejskim wydaniu. Chcąc zwiększyć siłę rad sołeckich i sołtysów, postuluje, żeby umożliwić odpisywanie 1% podatku na te instytucje, a sołtysom zapewnić pensję taką, jaką otrzymują inni funkcjonariusze publiczni. Nie jest to duże przedsięwzięcie, ale zwraca uwagę na potencjał tych organów tkwiący w ich liczebności (przeszło 40 tys.) oraz bliskości dla obywatela. 

Zapoznając się z programami wyborczymi innych kandydatów, ciężko znaleźć tyle konkretnych postulatów związanych z demokratyzacją życia publicznego, co u Władysława Kosiniaka-Kamysza. U Szymona Hołowni tytułowe pojęcie zdaje się ograniczać do postulatu zwiększenia roli samorządów. Popiera on postulat ludowców, który, przypomnę w ich przypadku nie oceniłem jako demokratyzujący, uczynienia Senatu „izbą samorządową”. Do czasu aż to się stanie, kandydat ten deklaruje sam dbać o interes samorządów. W tym celu pragnie wykorzystać swoje prerogatywy, tj. prawo weta i zwoływanie Rady Gabinetowej, a także utworzyć Radę Samorządów. Zobowiązuje się również do niepodpisania żadnej ustawy, która nie została skonsultowana społecznie. I ten postulat jak najbardziej zasługuje na miano prodemokratycznego. Konsultacje społeczne umożliwią obywatelom wyrażanie swojego zadania w sprawie ustaw, mających przecież niebagatelne znaczenie dla rzeczywistości, w której żyjemy. Z pozostałych kandydatów jeszcze program Krzysztofa Bosaka zawiera postulaty prodemokratyczne. Jest wśród nich mieszana ordynacja wyborcza do Sejmu, a także zamiana ordynacji wyborczej do Senatu. Chociaż wskazywałem już łączenie wprowadzania JOW-ów do izby pierwszej (pod hasłem demokratyzacji) z ich wyprowadzaniem z drugiej nie grzeszy logiką, to jednak w tym przypadku można bronić tego projektu. Zakłada on bowiem zastąpienie obecnej ordynacji taką, na mocy której w Senacie zasiadaliby reprezentanci różnych platform i przedstawicielstw zrzeszających Polaków. Nie byłaby to demokratyzacja ilościowa, czyli zwiększająca zakres osób mających poprzez procedury demokratyczne wpływ na kształtujące rzeczywistość państwo, ale jakościowa- dająca tę możliwość kręgom społecznym, które już w tym zakresie działają. Podnosi to też rangę tych organizacji i idealnie koresponduje z kolejnym prodemokratycznym postulatem tego kandydata - wprowadzeniem zasady pomocniczości. Jest ona wprawdzie wymieniana w Konstytucji, ale tylko w preambule. Moim zdaniem, zasada ta idealnie oddaje istotę demokratyzacji. Polega bowiem na tym, by w miarę możliwości rozwiązywać problemy jak najbliżej obywateli, czyli na jak najniższym szczeblu władzy. W oczywisty sposób (choćby ze względu na samą odległość ośrodka decyzyjnego) zwiększy to wpływ obywateli na podejmowane decyzje.

Rys. Wojciech Kucia

Celem tego felietonu nie jest promowanie któregoś z kandydatów, ale ukazanie, w jaki sposób decydenci podchodzą do tytułowego problemu, tj. demokratyzacji życia publicznego w Polsce. Większość, co można zauważyć po ilości nazwisk kandydatów wymienionych w tekście, nie poświęca temu zagadnieniu uwagi. Oczywiście, nie dyskwalifikuje ich to jako kandydatów, tylko stawia poza zakresem tematycznym tej pracy. To, że kandydatowi ludowców poświęcono w tym felietonie najwięcej miejsca nie wynika z sympatii lub antypatii autora, lecz z kukizowej schedy. W naturalny sposób wymusza ona poświęcenie kwestii demokratyzacji wielu punktów w programie. Cieszy fakt, że po raz kolejny postulaty tego typu zdominowały program choć jednego z kandydatów, w dodatku wywodzącego się z partii słynącej z niezatapialności oraz częstego bycia w koalicji rządowej. Do niewątpliwych plusów należy również fakt, że są również inni kandydaci, którzy poświęcają miejsce w programie temu tytułowemu zagadnieniu. Szkoda natomiast, że najczęściej sprowadzają je do kwestii zmiany ordynacji wyborczej, która jest tylko instrumentem dającym wpływ na władzę (kształtującą tylko część rzeczywistości). Zmiana modelu czy marki narzędzia w niczym nie pomoże, gdy osoba mająca się nim posługiwać nie umie lub nie ma do tego warunków.

Szymon Wincenciak
Stowarzyszenie Demokracja w Praktyce

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Panie Areczku, pan jest za młody na umowę..."

Młode osoby są szczególnie narażone na oszustwa ze strony pracodawców. Co jest tego przyczyn ą , dlaczego młodzi na tym tracą i jak się przed tym przestrzec? W liceum, technikum czy szkole branżowej osoby uczące się, często podejmują pracę nie tylko w wakacje, ale także w roku szkolnym. Młodzi i niedoświadczeni pracownicy stanowią łakomy kąsek dla wszelkiej maści oszustów. Przedstawmy pokrótce kilku z nich. Fot. Facebook/Panie Areczku - memy o pracy Na rekrutera Załóżmy, że dana osoba szuka pracy w internecie na różnych portalach. Przeglądając setki ofert, trafia nagle na tę idealną. Dogodne warunki, wspaniała płaca i tylko kilka dokumentów –  niewiele kroków do spełnienia. S ytuacja komplikuje się w momencie wysłania swoje go CV na podany adres mailowy. Wtedy, po krótkim czasie przychodzi wiadomość od nie byle kogo nadawcą jest międzynarodowa firm a, która chce nas zatrudnić . Z radością wypełniamy zgłoszenie. Ale zaraz. Przecież w tamtej wiadomości nie było nawet loga firmy

Sąd sądem...

„Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie” powiedziała Leonia Pawlak do swojego syna jadącego na rozprawę sądową równocześnie podając mu granat. Ta scena z kultowego filmu „Sami swoi” nie straciła nic ze swej aktualności. Oczywiście w rozumieniu samego podejścia do kwestii prawa i poczucia sprawiedliwości (bo zapasy drugowojennych granatów stety/niestety szybko się skończyły; ewentualnie czekają na jakiś napad mafii jak w Wilkowyjach). Świadczy o tym współczesne powiedzonko „zasady są po to, aby je łamać”. Już na pierwszy rzut oka widać, że świadomość i kultura prawna w naszym społeczeństwie nie jest powalająca. I choć mamy na to, moim zdaniem, przekonujące wytłumaczenie, którym jest doświadczanie przez dwieście lat (jak nie zabory, to dwa totalitaryzmy i dwa autorytaryzmy) prawa, które w głównej mierze tworzone było przeciw ludziom, to jednak pasowałoby coś z tą świadomością i kulturą prawną Polaków zrobić. Fot. Kadr z filmu "Sami swoi" (1967), reż. Sylwester C

Dziennikarstwo obywatelskie - czy uratuje polskie media? [PODCAST zdezINFORMOWANI]

O dziennikarstwie obywatelskim w praktyce razem z zespołem zdezINFORMOWANI miał okazję porozmawiać członek naszego Stowarzyszenia Łukasz Trzaska. W wywiadzie możecie znaleźć odpowiedzi na pytanie czym tak właściwie jest taki rodzaj dziennikarstwa, kto może się nim zajmować i czy może ono zapobiegać dezinformacji. Dziękujemy za rozmowę i zapraszamy do wysłuchania podcastu (na YT lub w serwisie Spotify ). A jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na temat m.in. medialnych manipulacji, fact-checkingu oraz szukania wiarygodnych źródeł informacji serdecznie zachęcamy do sprawdzenia strony https://zdezinformowani.com/ , a także do śledzenia zdezINFORMOWANYCH w mediach społecznościowych . Rys. zdezINFORMOWANI Łukasz Trzaska Stowarzyszenie Demokracja w Praktyce